Oczy całego świata wciąż zwrócone są na Antypody toteż warto omówić bliżej niesamowitą choinkę z krainy kangurów i czarnych łabędzi, prezentowaną od ładnych paru lat w naszej Oranżerii. Mowa o wolemi szlachetnej Wollemia nobilis, rzadkiej i reliktowej przedstawicielce rodziny araukariowatych Araucariaceae, odkrytej niespodziewanie 26 lat temu. Od kilku miesięcy trwa dramatyczna walka o ocalenie stanowisk naturalnych wolemii przed potwornymi pożarami trawiącymi Australię. Walka tym trudniejsza, że dokładne położenie dzikich okazów tych „iglastych dinozaurów” wciąż stanowi tajemnicę australijskich władz, ściśle strzeżoną przed ogółem botaników oraz własnym społeczeństwem. Wiadomo o nich jedynie tyle, iż są gdzieś w Parku Narodowym Wollemi, około 130 km na północny zachód od Sydney. Park ten ustanowiono celem zachowania dla przyszłych pokoleń Gór Błękitnych z ich malowniczymi, a w sumie penetrowanymi przez turystów świętymi gajami Aborygenów, wodospadami, głębokimi wąwozami, górskimi mokradłami i stromymi szczytami, utworzonymi z piaskowców. Niemal cały ten, 502-hektarowy teren porośnięty jest dość widnym, eukaliptusowym lasem. Eukaliptusów naliczono tu ponad 70 gatunków, w tym kilka wcześniej nieznanych nauce, ostatni opisano w 2012 r. Jeszcze cenniejsze ekosystemy lasów deszczowych, wrzosowisk, muraw naskalnych, źródlisk i torfowisk składają się na pozostałe 10% powierzchni.
Wolemia to żywa skamieniałość czyli organizm, jaki nie zmienił się od milionów lat, znany w postaci identycznej lub niemal takiej samej jak dzisiejsza ze szczątków kopalnych. Jeżeli chcą Państwo zobaczyć więcej roślin-rówieśników dinozaurów i amonitów zapraszamy serdecznie do naszego Ogrodu. W Arboretum poznacie Państwo kilka naprawdę osobliwych „choinek”, które przetrwały już niejedną globalną zmianę klimatu chociażby: metasekwoję, mamutowca czy świerk Brewera. Także wśród form liściastych nie brak matuzalemów świata roślin: magnolii, tulipanowców czy nieco od nich młodszych ewolucyjnie błotni. Oranżeria „Zielony Raj” z kolei jest domem kilku gatunków sagowców oraz drzewiastych paproci, tudzież najstarszego ewolucyjnie kaktusa – peireskii. Wracając do wolemii szlachetnej – jest ona zarazem gatunkiem Łazarzowym czyli oficjalnie uznanym za wymarły, potem jednak odkrytym ponownie w żywej postaci, rosnącej i oddychającej. Gatunki łazarzowe to zwykle formy skrajnie nieliczne bądź łatwe do przeoczenia, których długo nie dawało się odszukać mimo poszukiwań. Rzadko się zdarza, by jakiś gatunek opisano na podstawie skamienielin z odległych epok, a potem wypatrzono jednak żywe osobniki. Tak właśnie było m.in. z osobliwymi trzonopłetwymi rybami z wód Afryki – latimeriami…
Choć żywe wolemie szlachetne znamy ledwie od nieco ponad 25 lat to jeden z wszechstronniej przebadanych gatunków. Badania nad biologią i ekologią tych archaicznych choinek rozrosły się do rangi całego, odrębnego działu australijskiej botaniki konserwatorskiej, pochłaniającego tyle samo sił i środków co ratowanie wszystkich naziemnych storczyków. Powszechnie wiadomo, że licencjonowany jest nie tylko handel okazami wolemii, lecz także dostęp na stanowiska naturalne tych „zielonych dinozaurów”. Wpuszcza się tam wyłącznie naukowców prowadzących niezbędne badania naukowe i działania z zakresu czynnej ochrony gatunku oraz całego jego ekosystemu. Odzież, obuwie i sprzęt muszą być sterylizowane. Obowiązują zaostrzone zasady ochrony przeciwpożarowej. Anglosasi to niepoprawni łowcy roślin, którzy w przeszłości z powodzeniem wykradali nasiona ważnych gatunków uprawnych (choćby kauczukowców z Brazylii) a i dziś czatują na ostatnią brytyjską populację obuwika, stąd nie dziwi zastosowanie przez władze ucieczki do przodu w postaci namnażania wolemii na masową skalę i udostępniania jej wszelkiej maści miłośnikom dziwnych roślin. Na szczęście dla pracowników ogrodów botanicznych Wollemia nobilis okazała się gatunkiem nadzwyczaj wdzięcznym w uprawie. Zdrowe i ładne sadzonki produkuje się błyskawicznie zarówno z nasion, jak i zrzezów pędowych oraz kultur in vitro. Wielka szkoda, że pozostałych australijskich endemitów nie da się tak wydajnie namnażać! Dotyczy to chociażby rzadkich i ginących, acz wciąż znacznie pospolitszych w naturze od wolemii naziemnych (geofitycznych) storczyków czy ślicznie kwitnących persunii Persoonia. W obu tych przypadkach problemem są nasiona oraz mikoryzy. U storczyków mikroskopijnie małe, wymagająca wyrafinowanych metod krioprezerwacji. U persunii niby duże i typowe dla dwuliściennych, ale obdarzone głębokim spoczynkiem, którego przerwanie wymaga jednoczesnej skaryfikacji i zakończenia rozwoju zarodka. Nasiona te są roznoszone przez wiele ssaków i ptaków, ale wcale nie kiełkują jakoś lepiej po pasażu przez ich przewód pokarmowy – zupełnie jakby persunia straciła swoich optymalnych rozsiewaczy.
Niestety te podwyższone standardy bezpieczeństwa nie ochroniły dzikich populacji wolemii przez bezprawnymi badaniami terenowymi. Na stanowisko zawleczono jeden z najpospolitszych, a zarazem najgroźniejszych patogenów stref gorących, a ostatnio i umiarkowanych – zarazę cynamonu Phytophthora cinnamomi. Ten wszystkożerny lęgniowiec, bliski kuzyn doskonale nam znanej zarazy ziemniaka, poraża ponad tysiąc gatunków roślin z dziesiątek rodzin, w tym tak ważne gospodarczo jak: awokado, ananasy, kamelie, cynamon i kasję, rododendrony itd., a bardziej na północ róże, dęby i sosny. Nie przepuszcza endemitom i reliktom, mocno przetrzebił różne prawnie chronione żółtaki, banksje, grewillee, darwinie oraz piórokwiaty (Verticordia) w Zachodniej Australii, Arctostaphylos myrtifolia w Kalifornii czy różne karłowe, zimozielone dęby w Meksyku.
Wollemia nobilis wyraźnie odróżnia się od pozostałych, wcześniej poznanych drzew z rodziny araukariowatych: przerosny (soplicy, damary) Agathis oraz igławy Araucaria. Cała architektura drzewa oraz formowane przez jego korzeń ektendomikoryza są absolutnie niespotykane. Budowa szyszek, anatomia szpilek oraz morfologia kutykuli zbliżają wolemię do araukarii; podczas gdy położenie nasiona na łusce, budowa skrzydełka nasiennego tudzież szereg cech DNA plastydowego i rRNA są mniej więcej takie jak u soplic. Zwiedzających najbardziej ciekawią szyszki wolemii, na polskiej Wiki nie wiedzieć czemu zwane strobilami. W przypadku tych „iglastych dinozaurów” doskonale widać na czym polega jednopienność to jest wytwarzanie na tym samym okazie drzewa kwiatów męskich i żeńskich. Bardzo podobnie zresztą rzecz się miewa i u naszych jodeł. Podobieństwo się tak daleko, że tak u jodeł, jak i u wolemii dojrzałe szyszki żeńskie rozpadają się na pojedyncze łuski już na roślinie macierzystej.
Na swoich ostatnich, ściśle tajnych stanowiskach wolemii szlachetnej towarzyszą znane odeń liczniejsze, choć być może równie wiekowe w sensie ewolucyjnym drzewa z rodzin: mirtowatych (goździkowce i eukaliptusy), oboczkowatych („złote sasafrasy” Doryphora sassafras znane Polakom pracującym w Dublinie) oraz radziliszkowatych („drzewa powozowe” Ceratopetalum apetalum). Runo oraz podszyt budują tam drzewiaste paprocie jak olbrzymka południowa Cyathea australis i diksonia antarktyczna Dicksonia antarctica, z których kilka można też jak najbardziej podziwiać w naszej Oranżerii. W wyższych partiach jarów wolemia wnika do świetlistych, zboczowych lasków eukaliptusowych, gdzie współwystępuje z krzewami Persoonia linearis (przedstawiciel srebrnikowatych, ochrona przedstawicieli tego rodzaju także jest całym osobnym działem botaniki zachowawczej w australijskich ogrodach botanicznych) oraz Leptospermum trinervium (kuzyn nowozelandzkiej manuki L. scoparium, dostarczającej najdroższego miodu świata – manukowego).
Tekst: mgr Adam Kapler
fot. Jarosław Deluga,